Strony

środa, 24 sierpnia 2016

Lęk separacyjny, czy inna cholera?


Kalendarz skoków rozwojowych porzuciłam już jakiś czas temu. Filip jest marudny przez większość swojej egzystencji, zawsze mogłabym na coś zrzucić winę - a to skok rozwojowy, a to pogoda, a to coś mu zaszkodziło, kupa się zaparła i nie chce wyjść etc... Aaa i jeszcze zęby! Zęby są hitem, bo obarczamy te nieszczęsne mleczaki od 3-4 miesiąca życia Młodego ;) Napomknę, że do tej pory pojawiły się dolne jedynki. Myślałam, że teraz będzie z górki. Hmm... Od miesiąca nic nowego się nie pokazało, a marudzenie trwa.

Ach, słodkie macierzyństwo! Tak się cieszyłam, że Filip przesypia noce. Ba! Budził się coraz później! Najpierw spał do 4.00 potem do 5.00, a nawet do 6.30! Cóż to były za czasy... Nagle zaczął się budzić o 2.00 albo o 3.00, co oczywiście najpierw wzbudziło nasze podejrzenia co do kolejnych zębów ;) Uspakajał się dopiero jak dostał mleko. Wypijał i spał dalej. Więc przestaliśmy z P. męczyć siebie i jego. Jak tylko Filip się przebudzał (oczywiście z wielkim, niepohamowanym krzykiem) to dawaliśmy mu butlę, przewijaliśmy w razie potrzeby i dalej spać. Nie pomaga późniejsze dokarmianie na śpiocha, czy podawanie większej ilości mleka, nie pomaga dodawanie kaszki, a nawet karmienie na noc kaszką na mleku. Wodą też się nie daje oszukać. Nic. Zaparł się, chce jeść i koniec. To karmimy i mamy nadzieje, że znowu się przestawi ;)

I znowu jesteśmy na etapie marudzenia. W leżaczku, na rękach, przy bajce, podczas karmienia, na kocyku, na kolanach, w skoczku, w chodziku, na spacerze - ŹLE. Nie pomaga niezliczona ilość zabawek. Ciągle "Łełełełełełełe!" i tyle w temacie. Nie chce spać w dzień i to potęguje jego marudzenie. Ale nie daj Boże spróbować go usypiać - bo jeszcze się uda! Płacz, krzyk, wyrywanie włosów (oczywiście moich). Pas! 

Zaglądam do tego nieszczęsnego kalendarza i wyliczam - Filip ma 32 tygodnie, od tego odejmuję 2 tygodnie, przez wcześniejszy poród i jak nic wychodzi, że jesteśmy na etapie burzy niespowodowanej żadnym skokiem rozwojowym. To zwyczajny okres marudzenia, który doprowadza matki do szału. Ponoć to lęk separacyjny. Ale przecież jestem obok na kocyku, stoję nad łóżeczkiem albo próbuję uśpić na rękach. Więc jaki to ma sens? Czytam i czytam - moje dziecko nie jest wyjątkiem. To mnie trochę pociesza. Tylko trochę, bo tak czy inaczej mam dość.

Tak - ja też marudzę. Nie jestem w tym gorsza od Filipa. Jestem zmęczona, brak mi pomysłów, wkurzam się, że nie jestem w stanie ogarnąć tego tematu i brakuje mi cierpliwości. Drażni mnie, że jak jestem z Młodym sama to nawet nie mam opcji ugotowania obiadu (a innym matkom się to udaje). Jestem na siebie wściekła, bo znowu jem słodycze. Marudzę. Marudzimy sobie oboje.

9 komentarzy:

  1. Macie ciężki orzech do zgryzienia, także trzymam kciuki żeby jakoś udało się zakończyć ten etap marudzenia i żeby w Waszym domku w końcu zapanował błogi spokój ;)
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A taki słodziak patrzy ze zdjęcia, aż ciężko uwierzyć że taka mała maruda z niego ;) Co prawda są różne dzieci, jedne wymagają więcej uwagi i mają humorki, inne nie sprawiają kłopotów - chciałabym Ci coś poradzić żebyś wyluzowała i zaczęła się cieszyć macierzyństwem bo to strasznie szybko mija ten okres niemowlaka, ale może po prostu potrzebujesz (potrzebujecie?) odpoczynku? Podrzuć synka do babci i skoczcie gdzieś z mężem na weekend do spa, nad jezioro - jednak bycie mamą jest bardzo wyczerpujące i czasem taki oddech jest niezbędny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, na zdjęciu jest taki, że można by go zjeść :D Ale i zdjęcie zrobione przed okresem marudzenia, kiedy cieszył się ze spacerów i mogliśmy bez problemu wybrać się na plażę :)

      Ja wiem, czas przecieka przez palce, aż trudno uwierzyć, że to już 7,5 miesiąca...

      Dzisiaj wygrałam walkę na spacerze :D Marudził, marudził aż w końcu zasnął i nawet udało mi się go w tym stanie dowieźć do domu (zazwyczaj budzi się tuż pod samą klatką albo najpóźniej w windzie)! Także mały sukces jest! ;)

      Chyba jednak mimo tego jego marudzenia nie byłabym w stanie zostawić na dwa dni. Ale taki jeden to by się przydał :D Pewnie i tak bym się zamartwiała - czy wypił mleko (ostatnio znowu jest na mleczne "nie"), czy jest grzeczny, czy się nie zanosi (a do zanoszenia się jest pierwszy, zwłaszcza po popołudniowej drzemce)? Co prawda odpoczywam jak P. zabiera go na spacer, ale to chyba i tak za mało :D

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Czytała kiedyś, że są takie dzieci które wymagają więcej uwagi i w ogóle. Nawet ma to swoją nazwę i są książki na ten temat. Niestety nie pamiętam jak to szło, wiem że coś z angielskiego.

    Mam nadzieję, że minie ten okres bo ile można. Matki też ludzie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Matka też człowiek i aż mnie szlag trafia, jak słyszę, że taka biedna kobieta, która spędza z dzieciem 24h/7 dni w tygodniu (a ono marudzi tylko z przerwami na sen) powinna zacisnąć zęby i siedzieć cicho. Nie! Matka ma prawo płakać, narzekać, walić pięścią w ścianę, krzyczeć, czuć bezsilność jeśli jej to pomaga. Lepiej znaleźć sposób na rozładowanie emocji niż dusić wszystko w sobie.

      Najgorsze chyba za nami, poziom marudzenia spadł do wytrzymywalnego ;) A Filip zaczął pełzać po całym mieszkaniu i "gadać" jak nakręcony, więc to może jednak był skok rozwojowy :D

      Pozdrawiam! :*

      Usuń
    2. Oj tak, Matka też człowiek i aż mnie szlag trafia, jak słyszę, że taka biedna kobieta, która spędza z dzieciem 24h/7 dni w tygodniu (a ono marudzi tylko z przerwami na sen) powinna zacisnąć zęby i siedzieć cicho. Nie! Matka ma prawo płakać, narzekać, walić pięścią w ścianę, krzyczeć, czuć bezsilność jeśli jej to pomaga. Lepiej znaleźć sposób na rozładowanie emocji niż dusić wszystko w sobie.

      Najgorsze chyba za nami, poziom marudzenia spadł do wytrzymywalnego ;) A Filip zaczął pełzać po całym mieszkaniu i "gadać" jak nakręcony, więc to może jednak był skok rozwojowy :D

      Pozdrawiam! :*

      Usuń
    3. Oj tak, Matka też człowiek i aż mnie szlag trafia, jak słyszę, że taka biedna kobieta, która spędza z dzieciem 24h/7 dni w tygodniu (a ono marudzi tylko z przerwami na sen) powinna zacisnąć zęby i siedzieć cicho. Nie! Matka ma prawo płakać, narzekać, walić pięścią w ścianę, krzyczeć, czuć bezsilność jeśli jej to pomaga. Lepiej znaleźć sposób na rozładowanie emocji niż dusić wszystko w sobie.

      Najgorsze chyba za nami, poziom marudzenia spadł do wytrzymywalnego ;) A Filip zaczął pełzać po całym mieszkaniu i "gadać" jak nakręcony, więc to może jednak był skok rozwojowy :D

      Pozdrawiam! :*

      Usuń

Dziękuję za każde pozostawione słowo!