Powoli wracam do świata żywych. Bardzo powoli. Dzisiaj Filip
kończy dwa miesiące, a my nadal żyjemy pod znakiem zapytania – co mu jest, że
mało je, przybiera na wadze powoli (raz więcej, raz mniej), ulewa, płacze
podczas jedzenia, jest bardzo niespokojny i ma problemy z zasypianiem. Jesteśmy
na etapie rozważania nietolerancji laktozy. Może tym razem to będzie strzał w
dziesiątkę, nasze dziecko w końcu przestanie się męczyć i zaczniemy czerpać z
rodzicielstwa całymi garściami. Ale to temat na inny post. Od porodu uzbierało
się sporo tematów godnych opisania. Dzisiaj o 3 minutach szczęścia.
Moje wyobrażenie macierzyństwa wyglądało tak:
- Szczęśliwe Dziecko je, beka, gaworzy, zasypia i budzi się
do następnego karmienia
- Szczęśliwa Mama (czyt. ja) karmi swoje dziecko, bawi się z
nim, przewija w razie potrzeby, tuli do snu i do następnego karmienia zajmuje
się porządkami/przyjemnościami/odpoczynkiem (niepotrzebne skreślić, choć przy
małym dziecku ciężko jest nazwać którąkolwiek z tych opcji niepotrzebną).
Oczywiście w tym wszystkim pojawiał się też Szczęśliwy Tata,
który po skończonej pracy wraca uśmiechnięty do domu, gdzie Szczęśliwa Mama
czeka na niego z przygotowanym obiadem, a Szczęśliwe Dziecko obdarza go jednym
ze swoich uśmiechów. Potem następuje kąpanie Szczęśliwego Dziecka (+karmienie,
bekanie, gaworzenie), tulenie go do snu, po czym Szczęśliwi Rodzice w dowolny
sposób spędzają razem resztę wieczoru.
Cóż, moje wyobrażenie szczęśliwego macierzyństwa trochę nie
pokrywa się z rzeczywistością, ale na takie rozważania planuję osobny post.
Dzisiaj o tym, jak to moje dziecko postanowiło nie sypiać.
System działa następująco: Filip je lub nie je (czyli raz
100ml, a raz 30ml, raz je przez 15 min, a raz zajmuje mu to całą godzinę albo i
więcej), beka lub nie beka (przy opcji „nie beka” pojawiają się dwa warianty –
nie beka i po prostu zasypia lub nie beka i przez godzinę marudzi, bo
przeszkadza ma zalegające w żołądku powietrze), gaworzy lub nie gaworzy (czyt.
marudzi) i ostatecznie: sypia lub (co zdarza się częściej) nie sypia.
Słyszałam o niemowlakach bijących się po twarzach byle tylko
nie zasnąć. „Bzdura” myślałam, bo moja wizja szczęśliwego macierzyństwa nie
zakładała takich cyrków. Filip ma największy problem z zasypianiem między 5.00 a 13.00 i możecie
wierzyć lub też nie, ale w tym przedziale w niektóre dni zdarza mu się przysnąć
na pół godzinki. Najgorsze jest to, że najpierw marudzi, bo wybije się ze snu
(co skutecznie czyni kupa zaraz po jedzeniu kiedy Mały przysnął przy butli i
wtedy pojawia się dylemat: przewinąć i rozbudzić, czy nie przewijać i mieć
chwilę spokoju licząc się z tym, że później będzie marudził, bo zwyczajnie się
odparzy), albo po prostu nie chce spać, a po godzinie zaczyna się lament, bo
jest zmęczony, ale nie może zasnąć. On się męczy i ja się męczę, on krzyczy i
ja krzyczę, on płacze i ja płaczę.
Moja wizja szczęśliwego macierzyństwa zakładała Szczęśliwe Dziecko
zasypiające w swoim łóżeczku i budzące się w nim z uśmiechem na buzi oraz
Szczęśliwą Mamę zaglądającą raz na jakiś czas do sypialni. Po którymś razie
Szczęśliwa Mama widzi, że Szczęśliwe Dziecko nie śpi tylko ”guga”, więc
zagaduje je, przygotowuje mleko i cykl się powtarza. Ostatecznie wygląda to
tak, że zaczynam usypiać go w łóżeczku. Jeśli się nie udaje i marudzenie
przeobraża się w kwękanie, a później płacz, to wyjmuję go i uspakajam na
rękach. Udaje się – przysypia. Więc odstawiamy rytuał położenia Filipa do
łóżeczka tak, żeby się nie obudził: pochylam się nad łóżeczkiem – Filip otwiera
oczy, podnoszę go i bujam kilka razy – Filip zamyka oczy, pochylam się nad
łóżeczkiem – Filip otwiera oczy i tak w kółko, aż któreś z nas skapituluje.
Albo wybitnie niepedagogicznie poddam się ja (co kiedyś nie mieściło się w
sferze moich wyobrażeń o rodzicielstwie) i będę go trzymała na rękach, aż
twardo zaśnie, albo podda się Filip i po prostu padnie ze zmęczenia. Zdarza
się, że kładę go gdziekolwiek żeby po prostu się nie obudził podczas
przenoszenia, na przykład na kanapie, na której akurat siedzę, albo w naszym
łóżku.
I w pewnym momencie następują wspomniane 3 minuty szczęścia –
Filip śpi. Zadowolona upewniam się jeszcze kilka razy, że to na pewno etap snu
tak głębokiego, że mogę spokojnie włączyć telewizor. Uff! W końcu można się
odprężyć, wypić kawę, zjeść kanapkę, pójść do toalety, a może nawet przespać
się na kanapie. Zaczynam od łazienki – wchodzę, robię po co przyszłam,
wychodzę. Podchodzę do kanapy/łóżeczka/łóżka i co widzę? Moje dziecko z oczami
jak spodki. Pół biedy jeśli tylko leży i nie płacze, ale częściej zdarza się
opcja z kwękaniem przeobrażającym się w rytmiczne popłakiwanie-kasłanie, które
przy braku szybkiej reakcji z mojej strony przechodzi w płacz - koniec.
Najgorzej jest w nocy. Pod koniec karmienia po prostu widzę,
że nie zakończymy cyklu spaniem. Jak w takim razie? W naszym łóżku. Bo tak jest
po prostu wygodniej i za tą wygodę będzie mi dane kiedyś zapłacić… Bierzemy
Filipa między siebie i na zmianę to wkładamy wypadający z buzi smoczek, to
głaszczemy po główce to ciiichamy. Byle zasnął i nam pozwolił na to samo.
Młody ma trochę problemów żołądkowo-jelitowych i
prawdopodobnie są one przyczyną takiego, a nie innego zachowania, ale zdarzają
się po prostu marudne dni, na które nie jestem w stanie nic poradzić. Bo co ja
mogę? „Przetrwać” mówią ci, którzy mają to już za sobą.
I najgorsze jest to, że naprawdę nie chciałam rozpsuć
swojego dziecka noszeniem na rękach. Wiem o tym całym zamieszaniu wokół
rodzicielstwa bliskości, ale w naszym przypadku mam wrażenie, że Filip po
prostu wybiera to, co dla niego wygodniejsze. Bo po co leżeć samemu w zimnym
łóżeczku, jeśli mama może ponosić, pobujać, utulić i ogrzać? A chociaż nasz
chuderlaczek waży naprawdę mało (3850
g . w wieku 7 tygodni – większość dzieci rodzi się z taką
wagą) to ręce i tak bolą. Bo to chude ciałko potrafi się tak prężyć i wyginać, że
głowa boli.
Czy porównując Szczęśliwą Mamę z moich wyobrażeń do siebie
mam na myśli, że nie jestem szczęśliwa? Jestem, ale trochę inaczej, niż to
sobie planowałam. Głównie jestem zmęczona, zrezygnowana, bezsilna choć wiele
wynagradzają te coraz częstsze bezzębne uśmiechy. A kiedy Filip już zaśnie i
wygląda jak aniołek, to ciężko mi uwierzyć w to, co przed chwilą przechodziłam.
I pojawia się kolejny dylemat – obudzić go do następnego karmienia (biorąc pod
uwagę małe przyrosty wagi i słabo zjadane porcje mleka) czy dać się wyspać?
Pytam, czytam fora i poradniki. Podobno właśnie tak, w
większości przypadków, wygląda macierzyństwo. A teraz czekam na rodziców,
którzy wyznają twarde wychowanie, mówiących, że rozpuszczam dziecko takim
zachowaniem, wyznawców rodzicielstwa bliskości, którzy twierdzą, że widocznie
dziecko potrzebuje ciepła i powinno się je usypiać na rękach albo w swoim łóżku
i na wszystkich innych, którzy znaleźli złote środki i magiczne sposoby na
swoje dzieci :) Czyli apeluję do wszystkich – pomocy!
Nie poddawaj się, trzeba wierzyć, że będzie lepiej :)
OdpowiedzUsuńNie poddaję, chociaż czasami nie dziwię się, że niektóre kocyki są śliskie... A tak na poważnie - nie jest łatwo zapanować nad nerwami, ale naprawdę się staram. Dzisiejszy płacz trwał jakieś 2h, było okropnie. Mały padł z wyczerpania... Ale to nie była chimera tylko głód. Zmieniliśmy mleko i Młody nie chce go jeść :( Do tego refluks, nietolerancja laktozy i efekt jest taki, że jedzenie kojarzy się z bólem...
UsuńCieszę się, że w końcu pojawiają się jakieś wieści od Ciebie. Szkoda, że nie są one za wesołe. Mam nadzieje, że uda Wam się zdiagnozować problem Filipa i będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńNiestety pomogę niewiele, bo mam znikome doświadczenie w takich sprawach. Trzymam kciuki żeby było lepiej! :)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję :)
UsuńJeszcze dużo niewesołych postów mam w zanadrzu... Takie u nas ciężkie początki rodzicielstwa. Ale mam nadzieję, że uda nam się unormować zdrowotnie i później będzie już tylko kolorowo :)
Po pierwsze gratuluję!
OdpowiedzUsuńA po drugie - nie przejmuj się tym co mówią i radzą inni, działaj jak Ci instynkt i dziecko podpowiada :) My co prawda uniknęliśmy problemów z brzuszkiem i spaniem, chociaż tez bajkowo nie było i nie jest ;).
Ja co prawda nie używałam, ale dużo mam na takie problemy poleca chustę. Spróbuj może - przynajmniej w dzień synek byłby spokojniejszy i pewnie by się wysypiał, będąc przy okazji blisko mamy. A Ciebie nie bolałyby ręce, plecy no i mogłabyś coś zrobić. A może męczą go kolki po prostu? Masuj dużo brzuszek po jedzeniu, niemowlakom bardzo to pomaga :)
Masujemy :) Kolki były, ale przejście na mleko Nutramigen spowodowało praktycznie całkowite odgazowanie, aż jestem w szoku :) Małemu bardziej przeszkadza w spaniu refluks. Potrafi spać twardo, a nagle się wybudzić, bo cofnie mu się mleko. Myślałam o chuście. Przetestowałam nosidełko, ale w naszym przypadku w ogóle się nie sprawdziło... Mały płakał, a my się męczyliśmy, żeby go jak najszybciej z ustrojstwa wyciągnąć ;)
UsuńRefluks:( mojej koleżanki córeczka miała i przeszło z czasem, podobno mija jak dziecko bardziej sie pionizuje czyli zaczyna siadać itd. A synek ma wyżej mataracyk w łóżeczku?
UsuńI zyczę wam zeby szybko minęły te problemy bo maluszek sie meczy i Wy :( i spróbuj z chustą nawet gdzieś pożycz zeby zobaczyc moze sie spodoba i bedzie lepiej! No i pamiętaj ze kazdy dzien przybliza do tego lepiej :)
Tak, układamy go wyżej podczas każdej drzemki, czy "gugania", pod nóżkami łóżeczka mamy książki. Nawet na przewijaku podkładamy poduszkę, żeby był wyżej :( W pionie jest lepiej, ale przecież nie możemy go cały czas nosić na rękach. Zwłaszcza, że on też ma czasem dość tego szarpania i woli poleżeć :(
UsuńMilosz ma 13 miesięcy a za nami może 3 w całości przespane noce, wiec niestety niewiele moge pomoc w tym temacie. Mam jednak nadzieje, ze brzuszkowe problemy szybko się skończą i w końcu będziecie mogli trochę odetchnąć :) Początki są zawsze najtrudniejsze, pózniej będzie już tylko lepiej :) może to brzmi teraz dla Ciebie śmiesznie, ale naprawdę trzeba to po prostu przetrwać... Pozostaje mi życzyć Wam cierpliwości i śpiącego Filipka :) Ola M.
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) Liczę na to, że w końcu brzuszek się ustabilizuje i będzie łatwiej :) A Miłosz nie sypia w nocy bo tak ma, czy po prostu budzi się jeszcze na nocne jedzenie? My nie mamy źle, bo coraz częściej jemy w nocy co 4h, a Filip pewnie i spał dłużej tylko jeśli zje nam niewielki poprzedni posiłek, to niestety musimy go obudzić do karmienia :/
UsuńPiciu, mleczko, siku, smoczek :D nie są to długie pobudki ale nawstawac się czasami trochę muszę ;) on w ogóle ma tak ze się cały czas kręci, wierci wiec ja wtedy tez nie śpię tylko nasłuchuje czy już wstawać czy jeszcze nie ;) no niestety jak niewiele przybiera na wadze to nie macie wyjścia, tez przez to przechodziliśmy - trzeba budzić :/
UsuńAaa taka sytuacja :D
UsuńMiło, że znów jesteś:) Współczuję Ci i zazdroszczę jednocześnie. Współczuję, bo pamiętam jeszcze jaka czasem byłam zmęczona i bezsilna, a zazdroszczę bo pamiętam też wszystkie inne dobre momenty, które ja już mam daleko za sobą. Trudno jest doradzać, bo każde dziecko jest inne. Ja po pierwszej morderczej próbie przyzwyczajenia synka do spania w łóżeczku, odrzuciłam wszystkie nauki, które wcześniej wyczytałam i usłyszałam. Od tego czasu robiłam wszystko tak, żeby mi i dziecku było wygodnie, nie myśląc o tym czy będę za to kiedyś płacić. Moje dzieci spały tam gdzie zasnęły, jadły kiedy chciały, nie budziłam na jedzenie, jak się dobrze wyspały to potem lepiej jadły:) a sen jest równie ważny. Jedyne co, to przewijałam w czasie snu, co często skutkowało obudzeniem, jednak najgorsze co może być to odparzenia. Reasumując kiedy ja byłam spokojniejsza one też. Niestety jeśli chodzi o karmienie, rodzaje mleka, nietolerancję laktozy itp. to nie pomogę, bo ja przez pierwszy rok karmiłam piersią. No a problemy z kolką, ulewanie, zaparcia itp. też nas nie ominęły w pierwszych miesiącach. Nie martw się jeszcze chwila i będziesz to miała za sobą:) Tego Ci życzę:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzuję, że jeszcze chwila i się wykończę... A kwestia budzenia czy niebudzenia na jedzenie niestety jest taka, że Młody za mało je przez to, na co cierpi, a czego nie możemy zlokalizować, więc póki co musimy go niestety budzić, żeby chociaż coś zjadał w krótkich odstępach czasu. Dla jego dobra. Zasada "jak się wyśpi i zgłodnieje to zje" niestety u nas się nie sprawdza, bo on chce zjeść, a nie może. Budzi się po 5h i niby jest głodny jak wilk, a po kilku łykach odwraca się, pręży, wygina i płacze.
UsuńTeż już działam tak, żeby było wygodnie (głównie mi), bo inaczej już dawno bym wykorkowała...
Rozumiem. Właśnie o to mi chodziło, gdy pisałam, że każde dziecko jest inne. Trzymam kciuki, żeby jak najszybciej Wasze życie wróciło do jakiej takiej normy:) Pozdrawiam serdecznie
UsuńDziękujemy i pozdrawiamy :)
UsuńWszystkiego dobrego :)
Gratuluje! To po pierwsze i tak czytam i czytam co napisałaś i doskonale wiem co czujesz. Wprawdzie mój Synek nie miał problemów żołądkowych, ale spanie u niego to była masakra i tez mial problemy z przybieraniem na wadze. Nie spał sam i koniec, nie chciał, zanosił się strasznie płaczem. I jak to się kończyło? A tym, że spał z nami przy mojej piersi. I powiem Ci jedno nie słuchaj innych, rób tak jak myslisz i tak jak czujesz! Nie słuchaj gadania, że tak nauczysz, że bedziecie miec z tego powodu przekichane. Kazde dziecko jest inne. Mój mały spał z nami do 3 miesiaca i pozniej nagle stwierdził ze woli sam i koniec. Ma teraz 10 miesiecy i od tamtej pory spi sam, nie chce z nami mimo ze czasem jak jest ciezka noc z wygody biore go do siebie to on nie chce i koniec. Przespane noce to tez moje marzenie. Bywało lepiej czy gorzej, ale ciagle budzi sie w nocy. Teraz ma etap ze krzyczy jakby go ze skory obdzierali a za chwile spi ;). Idzie sie przyzwyczaic. Jesli chcesz mozemy porozmawiac poprzez maila bo mielismy podobna sytuacje na poczatku a nie chce teraz w komentarzu pisac wszystkich szczegułów. Jesli chcesz porozmawiac to napisz do mnie : slono_mi@wp.pl. Moge Cie pocieszyc, że to minie. Wiem ciężko w to uwierzyć bo ja też w to nie wierzyłam i pierwsze 3 miesiace były trudne, ale nawet nie wiesz kiedy i zrobi sie ok ;).
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze wiedzieć, że ktoś miał podobnie i z tego wyszedł ;) To daje nadzieję.
UsuńWitaj;) Nie miałam jeszcze okazji pogratulować,więc gratuluję ;),rozumiem też Twoje rozterki,przechodziłam to i przy córeczce,a potem przy synu.także zgadzam się z indywidualnym podejściem do dziecka,bo każde jest inne...nie ma złotego środka niestety-wszystkiego trzeba się uczyć i po prostu próbować...nie jest to łatwe,ale zobaczysz,że z dnia na dzień będzie lepiej ;) Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńJuż jest trochę lepiej ;) Wiadomo - raz burza, raz słoneczko. Pozdrawiam!
Usuńśliczna karuzela nad łóżeczkiem, no i oczywiście piękny maluch. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Filip uwielbia tą karuzelę ;) Pozdrawiam!
Usuń36 year-old Librarian Randall Cooksey, hailing from Vanier enjoys watching movies like "Flight of the Red Balloon (Voyage du ballon rouge, Le)" and Gaming. Took a trip to Garden Kingdom of Dessau-Wörlitz and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. Jej komentarz jest tutaj
OdpowiedzUsuń