„On Ci nie pomoże”, „Nie licz na niego w tych sprawach”,
„Żaden facet tego nie zrobi” – mniej więcej z takimi opiniami spotykałam się będąc
w ciąży odnośnie przyszłej pomocy P. przy dziecku. Co pozostaje mi powiedzieć?
Wychodzi na to, że P. jest jednym z tych nielicznych wyjątkowych mężczyzn,
którzy przy dziecku zrobią prawie wszystko, a pisząc „prawie” zostawiam sobie
po prostu pewien margines błędu.
W ciąży śmiałam się, że zostawię Filipa z P. i będę mogła
wyjść, gdzie tylko będę miała ochotę. Takie było moje marzenie, jednak znając
charakter mojego Męża jakoś nie byłam o tym do końca przekonana. Spodziewałam
się raczej oporów, tekstów w stylu „Nie wiem, jak się do tego zabrać”, „Nie umiem”,
„Nie dam rady” i standardowych powiedzonek odnośnie instynktu macierzyńskiego
(który według P. pozwolił mi na wybranie odpowiedniego dla Filipa wózka –
przecież mężczyzna bez instynktu nie miałby pojęcia jaki będzie
najlepszy). Szok przeżyłam już przy
wypisie ze szpitala.
Kiedy dostałam wymarzony wypis pakowałam w pośpiechu
wszystkie nagromadzone przez tydzień rzeczy i starałam się uciekać zanim ktoś
jednak powie, że powinnam zostać jeszcze chociażby jeden dzień. O ile przez
tydzień radziłam sobie z przebieraniem i przewijaniem o tyle ubranie dziecka
ważącego mniej niż 3kg w kombinezon i zapięcie go w foteliku najzwyczajniej
mnie przerosło. Wpakowałam Filipa jakkolwiek w za dużą kurteczkę, zaniosłam P.
mówiąc „Zapnij go w tym jakoś” i poszłam po resztę toreb. Jakimś cudem mój Mąż
sobie poradził. Spodziewałam się błagalnego „Nie zostawiaj mnie z nim”. Nie
doczekałam się. I fajnie.
Niejeden facet boi się wziąć malucha z dyndającą na
wszystkie strony główką na ręce. Nie mój. Chociaż może i bał się, ale nie
oporował. Pierwsze przewijania były oczywiście moje, ale głównie dlatego, że P.
bardziej bał się śmierdzącej papkowatej zawartości pieluchy niż samej
czynności. Do dziś stara się nie zmieniać pampersa jeśli wie, co jest w środku.
Jeśli musi, to robi to na bezdechu, ale jednak robi.
Pamiętam, że już w szpitalu niektóre ubranka po prostu mnie
przerosły. Wiadomo, jak kompletowałam wyprawkę, to kierowałam się zasadą „Ooo,
jakie to ładne”. A potem przyszło mi zmierzyć się z wpakowaniem mojego
chuderlaczka w body, pajace, kaftaniki. WHAT?! Jak takie małe rączki wpakować w
rękawki i jednocześnie ich nie połamać??? Takich dylematów nie miał P. – trzeba
ubrać? To ubieramy! Przyznam szczerze, że nawet teraz są ubranka, które
stanowią dla mnie wyzwanie. Wołam wtedy mojego Męża i patrzę jak raz dwa Filip
jest zapakowany w to, co dla niego przyszykowałam. Niejeden raz denerwowałam
się, że nie dam rady czegoś założyć na małe ciałko. Jakże pokrzepiające jest w
takich momentach usłyszeć „Daj, ja to
zrobię”.
Pierwsza kąpiel była dla mnie traumą. Prawie płakałam
wiedząc, co mnie czeka. Bo przecież dziecko się wierci, może mi się wyślizgnąć.
Jak mam je trzymać? Drugie kąpanie należało do P. i tak właściwie zostało do
dziś. Ja trzymam Małego przy kąpieli tylko wtedy, kiedy P. nie ma w domu.
Karmienie też nie stanowi dla mojego Męża problemu. Pewnie
ułatwia mu to fakt, że Mały jest karmiony butelką :) Co prawda czasami
serce mi zamiera, jak widzę w jakich pozycjach jest ułożony Filip w trakcie
karmienia przez P., ale nie mam odwagi zwracać mu co chwilę uwagi, bo jeszcze
się zniechęci. Nie jest najgorzej, skoro dziecku nadal nic się nie stało. Był
moment, kiedy Filip zjadał więcej od P. niż ode mnie. O czymś to świadczy.
Często nawet wolę, kiedy to on karmi, bo ja mam wtedy labę.
Tak więc podsumowując – mój Mąż karmi, odbija, podaje
lekarstwa, przewija, posypuje pudrem, ubiera, zabiera na spacery, usypia,
kładzie na brzuszek, masuje, bawi się. Robi wszystko to, czym ja się zajmuję. Nie mam
źle, prawda? W sumie mogę wyjść, gdzie chcę i na ile chcę, a po powrocie
zastanę dziecko w całkiem dobrym stanie. Przyznam się, że nawet kiedy nie
wychodzę to zrzucam wiele obowiązków na P. „trochę” go wykorzystując.
Jak rozmawiam z koleżankami, to słyszę, że coraz więcej mężczyzn
zajmuje się swoimi dziećmi w pełnym wymiarze. Nie wiem, czy jest to związane z
innym podejściem do tematu niż kiedyś, bo z tego, co opowiada moja Mama, mój
Tata przy naszej trójce też robił praktycznie wszystko. Może wychowanie? Też nie
jestem przekonana, bo z opowieści P. wynika, że mój Teść niekoniecznie miał
odwagę opiekować się nowowrodkiem i raczej trzymał się z boku podczas pielęgnacji
dzieci. Więc może po prostu faceci nie są tacy straszni i wszystko zależy od
charakteru i tego, na ile same im pozwalamy?
A jak było u Was? Jakie stanowisko w opiece nad dzieckiem
zajmował Wasz partner?
Myślę, że to po prostu miłość:) Wtedy wszystko robi się razem, pomaga drugiej osobie we wszystkim, nigdy nie zostawia samej, a najważniejsze jest to, że robi się to z czystej przyjemności.Nie zagubcie tej miłości pod nawałem obowiązków i życia. Warto się cieszyć każdą chwilą i doceniać co się ma <3
OdpowiedzUsuńPięknie napisane ;)
UsuńI prawidłowo, tak ma być! To powinno być (i na szczęście coraz częściej jest) zupełnie naturalne, że tatuś zajmuje się dzieckiem na równi z mamą, nie tylko na zasadzie pomocy raz na jakiś czas przy przewijaniu czy noszeniu ;) Przecież tata to rodzic w pełni praw, a nie jakiś tam znajomy ;) U nas tez nie ma z tym problemu! Szczęście ma Wasz synek że ma takich rodziców :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście coraz rzadziej spotykamy się z poglądem, że tylko kobieta jest odpowiedzialna za dziecko :) I fajnie! To świetnie, że u Was też nie ma obarczenia jednego rodzica wszystkimi obowiązkami :)
UsuńSuper i tak trzymać! To nie jest tak, że skoro kobieta rodzi dziecko to potem ma się sama nim zajmować i świetnie jeśli facet nie ma z tym problemu. Zobaczymy w przyszłości jak to będzie wyglądało u mnie, ale znając mojego męża też nie będzie miał problemu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
Właśnie - skoro kobieta zajmuje się dzieckiem 9 miesięcy i do tego jeszcze dochodzą "uroki" porodu to właśnie mężczyzna powinien wziąć większość obowiązków pierwszych tygodni na siebie. Przecież my musimy dojść do siebie. Trzymam kciuki żeby Twój mąż był jak najbardziej zaangażowany ;)
UsuńWydaje mi się, że większości winne są same kobiety bo boją się dać dziecku ojcu, jakby był jakimś niedorozwojem :P (facet nie dziecko ;) ). Trzeba dać mężowi/partnerowi/chłopakowi szanse i oni świetnie sobie z tej szansy skorzystają. Ciesze się, że u Ciebie nie ma z tym problemu, tak powinno być i my same nie powinnyśmy robić z tego tematu tabu, że jak to facet pomaga? To było kiedyś, teraz są inne czasy. Ja nie miałam i nie mam z tym problemu, mój Synek ma kochającego tatę który zrobi przy nim wszystko i niektóre rzeczy lepiej niż ja ;). Pewnie, że są rzeczy które ja zrobię lepiej, ale po to się jest razem aby sobie pomagać :).
OdpowiedzUsuńI pięknie - można się uzupełniać :) Też mi się wydaje, że w dużej mierze to kobiety boją się skorzystać z pomocy mężczyzn. A potem taki facet się przyzwyczaja i koniec :) Albo dochodzi do wniosku, że nie ma sensu się angażować, bo kobiecie i tak nie dogodzi.
UsuńZazdroszczę męża, mój narzeczony był na tyle 'odpowiedzialny' że zostawił nas samych.
OdpowiedzUsuńNiestety, zdarzają się lepsze i gorsze "przypadki". Ale wierzę, że dacie sobie radę - Wy razem, a nie Ty sama, bo już zawsze będziesz myślała w tych kategoriach :) Wiem, jak to brzmi, ale bądź silna - dla siebie i malucha. Przed Tobą okres ciąży, skup się na tym. Pozdrawiam i mocno trzymam kciuki.
UsuńBardzo fajnie, że Twój P. tyle robi przy dziecku, pochwała mu się należy! :)
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem zdania, że - skoro tata uczestniczy w poczęciu dziecka (umie je "zrobić"), to powinien też umieć je wychowywać razem z mamą. Na kobiete i tak spada 9 miesięcy dbania i chuchania na siebie, żeby z dzieckiem było wszystko jak najlepiej, badania i wizyty u lekarzy, do tego dochodzi poród, i wracanie do sił po porodzie...
Bardzo mnie cieszy, że w ostatnich czasach ojcowie coraz częściej biorą czynny udział w opiece nad dzieckiem. :) Mój ojciec nie pałał aż taką pomocą przy piątce szkrabów, większość spraw przy mnie i rodzeństwie ogarniała moja mama. Z tego też powodu wolałabym takiego pomocnego tatuśka zamiast kanapowego lenia. ;)
I takiego pomocnego Ci życzę ;) Pozdrawiam!
Usuń